niedziela, 7 grudnia 2014

Doctor's appointment. Hey Mr. Officer!

Yep...

Życie mnie tutaj testuje. 

Bez wizyty u lekarza nie mogło się obejść, bo mijały kolejne dni a gorączka nie spadała. Próbowałam najpierw zadzwonić na linię pielęgniarek, z marnym skutkiem bo automat nie potrafił zrozumieć powodu dla którego dzwonię. Wykonałam więc telefon do ubezpieczyciela z prośbą o podanie mi danych kontaktowych do lekarzy w pobliżu. Po chwili miałam już na mailu listę lekarzy, numery i adresy. I znowu dzwonienie od jednego do drugiego. Z jedną kobietą było mi się naprawdę trudno dogadać (miała hiszpański akcent), ale za to powiedziała, że mogą mnie przyjąć jeszcze tego samego dnia. Kiedy dojechałam na miejsce to, o ironio, okazało się, że jest to przychodnia, którą mijam zawożąc dziewczynki na taekwondo. Kiedyś nawet w oczekiwaniu na zielone światło, gapiłam się na ich szyld.
Pani w recepcji (ta sama, z którą rozmawiałam przez telefon) zadzwoniła do United Healthcare, żeby się dowiedzieć co i jak pokrywają. Przemiła pani doktor mnie zbadała, przepisała antybiotyk, odprowadziła do wyjścia i po wszystkim. Ja trochę zmieszana zapytałam, że jak to, nie muszę nic płacić? A babka, która mnie rejestrowała na to, że nie! Ubezpieczalnia zapewniła, że oni pokryją całość. Antybiotyk kosztował mnie całe 7$. Szczęście w nieszczęściu.


Kolejna sprawa jest taka, że zaliczyłam też zatrzymanie przez policję. Nie zatrzymałam się na stopie o czym nie miałam pojęcia. I nagle słyszę za sobą sygnał i światło mi waliło w lusterko. Zatrzymałam się, czekam, nikt nie przychodzi. No to ruszam. I znowu to samo. Teraz już miałam pewność, że mnie ścigali. (czy skoro ruszyłam można by to uznać za próbę ucieczki? ;P). No ładnie, pomyślałam. Nie dość, że wlepi mi mandat to jeszcze będę miała problem z tłumaczeniem policjantowi, że te kilka kartek złączonych zszywaczem do kupy to prawo jazdy (nie zrobiłam prawka stanowego, bo moja rodzinka stwierdziła, że nie trzeba) - czyli kolejny mandat za brak prawa jazdy. I znowu szczęście w nieszczęściu! Policjant zapytał mnie czy jestem au pair i stwierdził, że nie chce mi robić problemów, dał pouczenie i puścił wolno. :)

To tyle jeśli chodzi o moje trudne sprawy.

W Nowym Jorku zrobiło się świątecznie jeszcze przed Thanksgiving.

Mój wierny kibic nie mógł przegapić meczu Arsenalu ;)
Starbucksowa kawa w Trump Tower 
Słynna choinka na Rockefeller Plaza jeszcze przed odsłonięciem
 NY Public Library znajdująca się przy Bryant Parku:

 
 
 Bryant Park:
 Rockefeller Plaza:

Aww. 
Washington Square Park.

Take care!

xoxo

2 komentarze:

  1. zdrowiej i muszę powiedzieć jeśli na zdjęciach jesteś chora to nie wyglądasz:>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, już jest dobrze!
      Nope, zdjęcia były robione tydz później. Nie zapuszczałabym sie do miasta w takim stanie ;P

      Usuń