sobota, 29 listopada 2014

DC | Nie takich urodzin sobie życzyłam...

Hej!


8 - 9.11 spędziliśmy weekend w Waszyngtonie, DC, w ramach kursu. Ja miałam już od czwartku chatę wolną. Wino się lało strumieniami lol. Nie wszystko jednak jest zawsze idealnie i po naszej myśli.



Bilans strat:
- zapomnieliśmy zabrać lustrzankę, którą zamawiałam odpowiednio wcześnie, żeby móc robić znośne zdjęcia w DC
- zamuliliśmy się i nie mamy żadnego zdjęcia z pomnikiem Lincolna
- przeziębiłam się, co miało fatalne skutki później
- pękły mi spodnie na tyłku i nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać, że może moja dupa jest już amerykańskich standardów (kupiłam je tutaj - na szczęście zachowałam paragon i bez problemu mogłam je wymienić na inne)

Co do wycieczki to jest ona taka dzika i chyba jednak lepiej pojechać na własną rękę. Tu 5 min, tam 10, jedziemy dalej.

A teraz pozytywne strony. W piątek Darek wpadł do mnie z samego rana i mieliśmy cudny lazy day. Zrobiliśmy sobie polski obiad, a wieczorem jedliśmy tonę popcornu, oglądając ostatnie odcinki Jimmiego Fallona i cuddling.
Schabowszczaki, ziemniaczki i gotowana marchewka z groszkiem, omnomnom <3

W sobotę rano D. zrobił na śniadanie pancakesy i popędziliśmy na pociąg do NYC, skąd wsiadaliśmy do autobusu do Waszyngtonu.

Gif to sprawka google+, co powiem szczerze czasem mnie przeraża, że same z siebie powstają takie cudactwa.


W sobotę wieczorem wybraliśmy się z au pairkami i au pairem z Meksyku do Georgetown na meksykańskie żarcie i tequilę, za którą zabuliliśmy tyle, że głowa boli. Ale co tam, przynajmniej dobrze się bawiliśmy.
 W niedzielę byliśmy na cmentarzu w Arlington, a potem mieliśmy czas wolny na National Mall.
Nagrobek Roba Kennedy'ego 
Dobre nazwisko <3

National Air and Space Museum
Polski akcent
Ur anus.

Tak, tak, staramy się zrobić naszą własną kolekcję "Follow me".
xoxo

 Jak już wspomniałam, przeziębienie miało koszmarne skutki w postaci gorączki, dreszczy i ogólnie czułam się jak wrak człowieka. Wszystko zaczęło się w czwartek rano 13.11. Hości okazali się być kochani - wysłali mnie do łóżka, robili herbatę i faszerowali mnie ibuprofenem. W piątek 14.11 obchodziłam swoje urodziny, ale nie czułam się ani trochę lepiej. Chciało mi się ryczeć, było mi tęskno za domem. Jak to? Dlaczego akurat teraz, w takim dniu, w obcym kraju. Nie tak wyobrażałam sobie swoje amerykańskie i 6 h dłuższe urodziny - zdychając w łóżku, trzęsąc się z zimna i wżerając tabletkę za tabletką.

Po raz setny dziękuję mojemu D. Za to, że zrobiłeś wszystko co w Twojej mocy, aby ten dzień był znośny i na mojej twarzy pojawił się niewymuszony uśmiech. Za opiekowanie się mną, ocieranie łez, trzymanie za rękę we śnie, przytulanie, zrozumienie i po prostu bycie ze mną.

c.d.n.

xoxo

2 komentarze:

  1. najlepszego kochana!
    btw. serie follow me bardziej podobają mi się te które dziewczyna lekko obrana głowę w tył:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! ;*
      powiem Ci, że nie umiem sobie tego wyobrazić bo się nigdy nie spotkałam z taką wersją.

      Usuń