Hi!
Nie odzywałam się nie dlatego, że nie było czasu, chęci, albo dlatego, że nie ma o czym pisać czy porzuciłam chęć pisania bloga. Na krótko po przyjeździe do host rodziny umarł mi laptop, którego wzięłam ze sobą z Polski. Zanim to się stało miałam już napisaną część posta, która światło dzienne ujrzy dopiero dzisiaj. Sama się sobie dziwię, że wytrzymałam ok miesiąc bez komputera. Niestety moje niezdecydowanie wzięło górę nad potrzebą ;P Przed chwilą odebrałam przesyłkę i czas nadrobić zaległości.
Na orientation poznałam kilka fajnych osób, z D. widziałam się już drugiego dnia po przylocie (!), host rodzinka spoko, powoli się przyzwyczajam.
Dlaczego tak szybko mieliśmy okazję się zobaczyć? Otóż host Darka wpadł na pomysł, aby porwać mnie z hotelu i zabrać do NYC. Oczywiście wszystko legalnie zostało zgłoszone i załatwione. Tym sposobem zamiast nudzić się w Hiltonie, kiedy cała reszta pojechała zwiedzać Nowy Jork komfortowym autobusem, spędziłam miło czas z moim ukochanym i jego host rodziną. Zabrali mnie na kolację, a później poszliśmy na Times Square. Na koniec powiedzieli mi, że jestem mile widziana w ich domu, aww.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz