piątek, 30 maja 2014

Visa(s) approved!

Hej!

We heart Cracow
Patrząc na datę poprzedniego posta trochę ubolewam, że jeszcze nie wyjechałam, a już idzie mi to tak kiepsko. Może to dlatego, że póki co albo brakuje na to czasu, bo biegam pomiędzy pracą, a zajęciami albo zwyczajnie kiedy już mam wolne przeważnie leżę jak bezużyteczna kupa gówna.
Ok. Tyle, jeśli chodzi o usprawiedliwianie się. 
Czas na przyjemniejsze wiadomości. :)

Tydzień temu, o tej porze, oblewaliśmy pomyślny przebieg spotkania wizowego. Akurat tak się złożyło fajnie, że mogliśmy się umówić na ten sam dzień i godzinę - piątek 23.05, godz. 10:30. 

Dobra okazja, żeby spędzić też trochę czasu w Krakowie, bo nie pamiętam kiedy ostatnio tam byłam, dlatego wybraliśmy się na 2 dni.
Wyruszyliśmy w czwartek. Na spokojnie, bez nerwów i stresu, że się spóźnimy.
Zahaczyliśmy o Wieliczkę, w której nigdy wcześniej nie byliśmy. 


Jak wrażenia? Byliśmy zawiedzeni, że nie płynęliśmy żadną łódką czy coś. No i ślubu brać tam nie ma co. Gdzie uciekłaby nieszczęsna uciekająca panna młoda? No i zabawny był przewodnik, który szeptał nam do uszka nie do końca czułe słówka, kiedy się denerwował (system nagłaśniający Tour guide - przyp. red. ;D). Ale ogólnie spoko, warto było w końcu zwiedzić. 

Potem zakwaterowaliśmy się w pokoju i resztę dnia/wieczoru spędziliśmy na Krakowskim Rynku :) Jak gdzieś się poruszaliśmy to oczywiście najpierw musieliśmy się sto razy pogubić. Ja to już w szczególności jestem taką sierotką Marysią i zapamiętanie kierunków lub jakiejkolwiek drogi czy połapanie się w tym to dla mnie nie lada wyzwanie (na zakupach w centrum handlowym zawsze z każdego sklepu wychodzę w prawo, nieważne skąd przyszłam ;P). Aaa! Co to będzie w Nowym Jorku?! No cóż. Zawsze można zwalić winę na mój telefon i jego mapy Google, które uparcie wskazywały nam, że znajdujemy się w Krąkowie. A może jaka pani - taki telefon? 


Nadszedł ten dzień sądu. :) Samego spotkania i całej procedury chyba nie ma sensu opisywać. Tym bardziej, że pewnie nie różniło się niczym od tych, które dziewczyny opisywały na niejednym blogu. Nie będę się więc powtarzać i odsyłam (jeśli ktoś nie jest w temacie, a chciałby się dowiedzieć) choćby do mojej listy czytelniczej. Tam na pewno się coś znajdzie :)
Wszystko poszło bez problemów, więcej czekania niż samej rozmowy. Ja trafiłam na panią konsul, a pan Dariusz na pana konsula. Nie chcieli od nas żadnych dodatkowych dokumentów, tylko to, co naprawdę konieczne, czyli paszport, DS-2019 i DS-160.

Mission complete!

Pytania, które mi zadano:
  • Kończę studia. Co zamierzam dalej robić?
  • Czy opiekowałam się kiedyś dziećmi?
  • Skąd jest moja host family?
  • Ile lat mają dzieci?
  • Co zrobić w przypadku medical emergency, czyli kiedy dziecko się skaleczy, etc.?
  • Jaki jest emergency number w USA?
  • Jakie są moje prawa w USA?
Uf. W sumie to mnie kobietka wymaglowała :) Ale szybko poszło. Tak szybko, że nie zdążyłam się zorientować, kiedy powiedziała, że moja wiza jest approved. Patrzyłam tylko jak przybija pieczątkę, a następnie podaje mi karteczkę z informacją o dalszych losach mojego paszportu. Dostałam wizę! Wchodzę z powrotem do poczekalni, gdzie czekał już na mnie Darek. On też!




Resztę dnia mogliśmy cieszyć się pobytem w Krakowie. Takie z nas turysty, że zamiast zwiedzać, co parę kroków szukaliśmy ławeczki.

Czas na papu i piwo!
 
 
Seksi nóżki



I na koniec. Pochwalę się, a co! Z dumą prezentuję wizy. Haha, ja co jakiś czas zaglądam do paszportu, żeby się upewnić, że wciąż tam jest. Poważnie. Mój tata zagroził, że mi ją wyrwie.




I tym oto optymistycznym akcentem kończę swego obszernego posta.

Mysza i Myszek pozdrawiają!

xo


8 komentarzy:

  1. Gratulacje!!! Super, ze wam się udało ;) buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ale fajnie, że Wam się udało!:) dla chcącego nic trudnego. Gdzie będziecie mieszkać? Ja również wyjeżdżam 11 sierpnia i będę w Connecticut więc też niedaleko od NY.

    przy okazji zapraszam na swojego bloga, a Twojego dodaje do swojej listy ;) http://beingaupairinusa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w New Jersey, a Darek w New City, NY. To mam nadzieję, że spotkamy się w Nowym Jorku i może wyskoczymy na jakąś rooftop party, haha :)

      Usuń
  3. Gratulacje! Zazdroszczę, że już macie to za sobą :) Kurczę, dokładnie w czaise tych 2 dni tez byłam w Krakowie! Szkoda, że się jakoś nie zgadaliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) kurczę, rzeczywiście szkoda... ale mam nadzieję, że gdzieś w Stanach to nadrobimy :)

      Usuń
  4. Gratulacje! Teraz będzie już możesz odetchnąć z ulgą :)

    Bloga dodaję do ulubionych (jak tylko wejdę na laptopa, bo aktualnie nie chce mi się po niego wstawać haha) zapraszam: blogbydaisy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki! :) a żebyś wiedziała, że odetchnęłam z ulgą :) teraz już mogę myśleć o tym co mam spakować ;P

      Usuń