Witam!
Chciałbym podziękować osobie, która podsunęła
tak dobry pomysł autorce i właścicielce tego oto bloga. Na samym początku
miałem w planach założyć swój własny blog, jednak czułem,że mogłbym mieć
problem z systematycznością, a nie chce zaczynać czegoś, czego nie będę w
stanie skończyć, tak więc pomysł udzielania się od czasu do czasu na blogu
Iwony jest bardzo fajny. Czytałem już kilka blogów, które były prowadzone przez
dwie osoby, to oczywiście nie nowość, ale będzie to chyba pierwszy blog, który
będzie prowadzony przez dwie osoby, przeciwnej płci i do tego jeszcze będące ze
sobą w dłuuugim związku i o różnych poglądach na
świat. Uważam, że napewno ciekawie będzie poznać dwa odrębne zdania na tematy
związane z pobytem w USA, od zakupów, przez życie towarzyskie do czasu
spędzonego z host rodziną i podejścia do dzieci.
Ale do początku. Jak już Iwona wcześniej
wspomniała, na program zdecydowaliśmy się razem, jednak muszę przyznać, że samą
idee wyjazdu jako au-pair przedstawiła mi moja luba. Początkowo pomysł ten
wydał mi się totalnie szalony i nie do zrealizowania. Dużo o tym rozmawialiśmy,
że byłoby fajnie, że to jedyna taka okazja żeby zwiedzić USA i że to świetny
sposób na doskonalenie naszego języka, lecz to wszystko wydawało się niemożliwe
i poza zasięgiem. Do czasu... Nie wiem, czy to lekka frustracja z tego jak moje
życie stało się nudne i przewidywalne czy chęć przeżycia przygody, którą będę
opowiadał swoim dzieciom sprawiło, że zacząłem poważnie myśleć o wyjeździe.
Czułem, że to właśnie jest to. Tak więc postanowiliśmy sobie pod koniec 2013 roku, że od 1 stycznia zaczniemy wypełniać
wszystkie formularze i zbierać dokumenty potrzebne do wyjazdu.
W całym procesie aplikacyjnym i we wszystkim co
było związane z wyjazdem jako au-pair do USA najlepsze było to, że zawsze
mogliśmy na siebie liczyć i wspierać się w gorszych momentach, kiedy traciliśmy
zapał i nadzieję na wyjazd. Gdy nasi znajomi, rodzina, sceptycznie podchodzili
do naszych planów i nie wierzyli, że naprawdę się na to zdecydujemy (co jest
troche zrozumiałe w moim przypadku, milion pomysłów – 99% nie zrealizowanych)
my uparcie dążyliśmy do celu. I udało się. Zaakceptowanie aplikacji, otwarcie
roomu, pierwsze matche. Jako że jestem chłopakiem, liczyliśmy się z tym że
moich matchy będzie jak na lekarstwo, nic bardziej mylnego. Chyba wpasowałem
się w pewien szablon dobrego male au-pair – trener piłkarski, po studiach
filologii angielskiej, uwielbiający przebywać poza domem, aktywanie spędzając
czas, dojrzały, z doświadczeniem za kierownicą – lucky me!
W sumie miałem 5 matchy. Niestety (a może i
stety) miałem okazję odbyć rozmowę z 3 pierwszymi rodzinami i druga okazałą się
tą idealną.
Ale po kolei:
Match #1
jako pierwsza, zainteresowanie wykazała rodzina
ze Seattle. Chyba każdy/każda z was będzie pamiętał ten swój pierwszy match,
prawda? Ekcytacja, zdenerwowanie, radość, to tylko kilka z emocji, które mi
towarzyszyły podczas naszej pierwszej rozmowy. Trójka dzieci w wieku około 7-11
lat, dwóch chłopaków i dziewczynka. Milion zajęć pozalekcyjnych, kochali sport
i byli naprawdę zabawną gromadką. Z ich mamą złapałem dobry kontakt, i wszystko
wydawało się OK, jednak czułem, że chyba jeszcze warto poczekać, to chyba nie
było TO...
Match #2
Drugi match to rodzinka z New City w stanie NY.
Dwójka dzieci, chłopak (piłkarz) 10 lat, dziewczynka (urocza i zabawna) 8 lat,
ojciec – niezwykle charyzmatyczny, zabawny i otwarty gość (odrazu przypadł mi do
gustu :D) i mama – rozsądna, zabawna, ułożona kobieta. Muszę przyznać, że
rozmawiało mi się z nimi o wiele lepiej niż z pierwszą rodziną, spędziliśmy
kilka dobrych godzin na rozmowach i czułem, że jeśli mnie wybiorą nie zawaham się
ani sekundy. No ale byli w kontakcie również z innymi au-pair. Dostałem również
od nich kontakt do aktualnej au-pair, wypowiadała się o nich w samych
superlatywach.
Match #3
Jakoś dwa dni po rozmowie z rodzinką z New
City, odezwałą się do mnie rodzina z okolic San Francisco, California. Pewnie
powiecie "oooo tak, California!" jednak moim marzeniem zawsze był
Nowy York. Nie wiedzieć czemu, betonowa dżungla z oazą spokoju pośrodku zawsze
mnie bardziej przyciągała i inspirowała niż palmy i hippisowski styl życia
Kalifornijczyków. Rodzina z którą rozmawiałem ma korzenie Filipińskie. Jedno
dziecko, bodajże 8 letni chłopak (piłkarz), milion zajęć pozalekcyjnych, host
mama niezwykle sympatyczna i wesoła, host tata dosyć surowy. Odbyłem z nimi
dwie rozmowy, byli naprawdę wporządku, jednak cały czas myślami byłem z rodziną
z New City, Ci niestety milczeli.
Umówiłem się na kolejne spotkanie z rodziną z
Cali i kiedy w mojej głowie rodziłą się myśl, że jeśli zaproponują mi zostanie
ich male au-pair to się zgodzę, dostałem wiadomość od rodziny z New City. Chcą
się jeszcze raz spotkać i porozmawiać (yeah!). Tak wyszło, że rozmowy te miały
nastąpić dzień po dniu, najpierw NC potem Cali.
Match #4, 5
W
międzyczasie dostałem dwa kolejne matche, jeden z okolic Detroit – 3
nastolatów, po 14-15 lat – totalnie niezainteresowany (raczej szukali
ochroniarza i przyjaciela do imprez niż au pair) o czym od razu ich
poinformowałem, drugi z okolic Waszyngtonu – 2 chłopaków około 6-7 lat, lecz
nie miałem z nimi okazji porozmawiać.
Tak więc nadszedł dzień w którym miałem
rozmawiać z rodziną z New City. Rozmowa przebiegała w wesołej atmosferze, dużo
pytań, odpowiedzi, żartów. Host rodzice powiedzieli mi, że muszą się jeszcze
zastanowić, bo są jeszcze z jedną osobą w kontakcie, i dadzą mi znać za kilka
dni. Po chwili otrzymałem od nich wiadomość, powiedzieli mi że, mam czekać na
odpowiedź tylko po to żebym się troche spocił i podenerwował (okrutni!) i
zapytali czy chce zostać ich au-pair! Oczywiście się zgodziłem i tak oto znalazłem
swoj Perfect Match!
Od tego wydarzenia minęło już troche czasu i im
więcej z nimi pisze, rozmawiam tym bardziej jestem przekonany, że dokonałem
idealnego wyboru! Z hostem nadaje na tych samych falach, z hostką umiem
swobodnie porozmawiać o ważych rzeczach, z młodym mamy te same zainteresowania
a z dziewczynką naprawdę fajnie mi się rozmawia i lubie kiedy mi opowiada co
robiła i kiedy pokazuje mi swoje dopiero co pomalowane paznokcie :)
Przyciągnęli mnie również do siebie tym, że gdy podczas pierwszej rozmowy
powiedziałem im, że mam dziewczynę, nie mieli żadnych zastrzeżeń, a nawet
uznali to jako plus. W tej chwili nawet piszą, że Iwona bez problemu będzie
mogła do mnie przyjeżdżać na weekendy kiedy tylko będzie chciała i razem
będziemy mogli spędzać czas.
Tak więc wyjeżdżam 11 sierpnia, dwa tygodnie
wcześniej niż Iwona. Do wylotu zostały mi jakieś dwa miesiące. Mam już wizę i
załatwione wszystkie formalne rzeczy. Pozostaje mi czekać na bilet i powoli
zbierać już potrzebne rzeczy (jest ich naprawdę sporo).

Z sytuacji, które zapadły mi w pamięć podczas
całej aplikacji to na pewno negatywnie będę wspominał odmówienie mi aplikowania
do Proworku, ze względu na moje niewielkie doświadczenie (którego nawet nie
miałem okazji przedstawić) oraz tą ciągłą niepewność co zrobić, którą rodzinę
wybrać, żeby było dobrze dla nas obojga. Ale co nas nie wtrąci do grobu to nas
wzmocni, prawda? Nauczyłem się, że każdą porażke i trudne chwile należy obracać
w sukces i oto właśnie jestem, gotowy na wyjazd do USA, na rok przygody z
najbliższą mi osobą.
Pozdrawiam i do usłyszenia wkrótce,
Darek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz